Moi mili goście :)

czwartek, 28 lutego 2013

...

Popłakałam się dzisiaj. Nie, nic złego się nie stało :) Płakałam się ze wzruszenia. Przyszedł listonosz z  przesyłkami od Justyny i Peninii. I jak rozpakowałam, to nie mogłam powstrzymać łez. Tyle dobrych rzeczy mnie spotyka ostatnio...


Na blog Mimi trafiłam dosyć późno, wcześniej wzdychałam do książek, którymi się chwaliłyście na blogach. Myślałam - to jakieś towarzystwo wzajemnej adoracji, za późno zaczęłam przygodę z blogowaniem? W styczniu tak bez większego entuzjazmu zapytałam się w komentarzu, czy można gdzieś jeszcze załapać się na "Dobry wiatr"? Dostałam maila od Mimi - że proszę bardzo - pierwszej części już nie ma, ale druga część jest do zamówienia. Kupiłam i zaraz potem była kolejna część, którą też nabyłam. Teraz nie wiem, gdzie można zamówić ksiązki, bo blog Mimi został zamknięty... Kiedy ostatnio w komentarzu u Dagmary napisałam, że chciałabym zdobyć gdzieś "Czas odnaleziony" odezwała się mailem Justyna - napisała, że ma książkę przechodnią, dla tych, którzy się nie załapali i że może mi ją wysłać. Tak "Czas odnaleziony" trafił do mnie - oczywiście chciałabym zostawić książkę dla siebie, ale jak przechodnia, to przechodnia :)


Za to Peninię prosiłam kiedyś o polecenie jakiejś maszynki do wykrojników, to moja guru od scrapbookingu - od niej dostałam pierwsze scrapki i papierki. Jak się okazało, jest to niestety drogi sprzęt i na moje amatorskie i prywatne karteczki jest to jednak zbyt duża inwestycja. Zapytałam się, czy nie mogłaby mi wykroić trochę scrapków, jeśli prześlę jej papiery? No i nie zdążyłam jej nic dosłać, a dostałam takie cudeńka:


i na dodatek taki piękny notes...



W końcu rodzinne przepisy znajdą się w godnym miejscu :)
I jak tu nie płakać, kiedy człowieka tyle bezinteresownego dobra spotyka?
Dziękuję Wam jeszcze raz dziewczyny, jesteście naprawdę niesamowite!

Z "Niezbędnika pani domu":
Pieprzniczka nie będzie się zapychała, jeśli wsypiemy do niej wraz ze zmielonym pieprzem kilka całych ziarenek.

niedziela, 24 lutego 2013

Poduszka dla Kacperka


Strasznie imprezowy ten luty... wczoraj znowu byliśmy na urodzinach - podwójna uroczystość taty i syna. Podpytywałam się w zeszłym tygodniu, co Kacper chciałby dostać w prezencie i mama zaproponowała poduszkę z pociągiem. Voila - powstała taka:


Z poduszką dla małego wielbiciela kolei ledwo zdążyłam. Materiały przygotowałam i skroiłam w piątek, podkleiłam fizeliną kawałki do naszycia  i guzik - zygzak szlag trafił. Czasami nie bardzo umiem się dogadać ze swoją maszyną - jak się pojawia jakiś problem techniczny, wysiadam, taka zielona jestem. Olek wyczyścił i naoliwił całą maszynę, ale nic nie pomogło. Rano zadzwoniłam do przyjaciółki - RATUJ, zygzak wiąże supełki na górze, czy mogę coś zrobić? Zaproponowała podkręcenie śrubki w bębenku, albo przyjazd do niej. Na szczęście przykręcenie śruby pomogło i zaczęłam tworzyć pociąg. W pierwszej wersji, miało nie być dymu, bałam się, że nie poradzę sobie z naszyciem małych, okrągłych elementów, ale wzięłam byka za rogi i nawet tak krzywo nie wyszło :)
Wzorowałam się (od strony technicznej) na otrzymanych przed laty kocich poduszkach:


Tak chyba przypadkiem zrobiłam swój pierwszy patchwork :) Do głównego obrazka doszyłam ramki z pasków, całość podszyłam białą bawełną, doszyłam drewniane guziki i dorobiłam tył na zakładkę.




Poduszka ma wymiary ok. 40 na 40 cm, do jej uszycia użyłam bawełny i lnu. Przygotowałam też wkład z silikonowym wypełnieniem o wymiarach 45 na 45 cm.




Witam serdecznie nowych obserwatorów, mam nadzieję, że zostaniecie na dłużej :) Cieszę się, że mam do odwiedzenia tyle nowych inspirujących miejsc :)

Z "Niezbędnika pani domu":
Poduszkę wypełnioną pierzem lub puchową kurtkę można wyprać w pralce, wkładając do bębna kilka piłeczek tenisowych.

czwartek, 21 lutego 2013

Pourodzinowo

Dopiero dzisiaj miałam chwilkę, żeby trochę zwolnić, porobić zdjęcia i wrzucić do posta. Urodziny udały się wyśmienicie, było dużo gości i śmiechu - tak jak lubię. W piątek świętowaliśmy na słodko z szampanem, główna impreza odbyła się w sobotę.




Moja lista prezentów była bardzo craftowa. Dostałam między innymi włóczki:


 len, koronki:


 książki:


pudełko z cudami:



drewniane guziki, hebanową zapinkę do szala, filcową broszkę:


 Dostałam garnek do fondue, pokażę przy okazji pierwszego użycia, latarenkę:


koniakowską serwetę (moja sąsiadka pochodzi z Koniakowa), sama nie szydełkuje, ale najwyraźniej ma dojścia ;)



cudne kartki i kwiaty:



Z Asią umówiłam się na prywatną wymiankę, dostałam cudne jaja (pokażę na pewno przed świętami) i niespodziankowy prezent urodzinowy - naszyjnik i kolczyki. Bardzo lubię taką biżuterię. Asiu ja jeszcze jestem w lesie z Twoim prezentem, bądź cierpliwa :)



Najbardziej zaskoczyła mnie moja siostra - zamówiła mi u Anetki wymarzoną anielicę. I tak na stare lata znowu dostałam lalkę :) Nazwałam ją Wiktoria.


Z "Niezbędnika pani domu":
Do czyszczenia i konserwacji doskonale nadają się przeterminowane kremy oraz mleczka do twarzy i ciała. Można je też wykorzystać do pielęgnacji skórzanych torebek i ubrań.

piątek, 15 lutego 2013

Urodzinowe candy

Powoli zbliża się rocznica pierwszego posta w Uroczym detalu, a dzisiaj są moje urodziny i to chyba dobry moment, żeby ogłosić urodzinowe candy :) 


Chciałam podziękować Wam Kochani za ten rok pełen inspiracji, nowych znajomości, uśmiechów i wzruszeń.

ZASADY (należy spełnić łącznie)
1. Zabawa tylko dla posiadaczy bloga
2. Trzeba być, bądź zostać obserwatorem/członkiem Uroczego detalu
3. Zostawić komentarz pod postem
4. Umieścić powyższy podlinkowany banerek na swoim blogu

Zgłoszenia przyjmuję do 21 marca - ogłoszenie wyników 22 marca.

Powodzenia :)))

Przygotowałam dla Was:
1. Szydełkową okrągłą poduszkę o średnicy ok. 40 cm.


 Serweta zrobiona własnoręcznie.


W ramach urodzinowego prezentu dostałam od Olka obiektyw makro- AF-S DX Micro NIKKOR 40 mm, będę Was teraz zanudzać zbliżeniami :)


2. Królewski woreczek z lawendą



3. Ozdobną gipsową ramkę na zdjęcia 13x9 cm. Przemalowałam sama z brązów i złota na biało.



Nowa poducha jest trochę mniejsza od mojej pierwszej okrągłej :)


Jak Wam minęły Walentynki? Moim chłopakom zrobiłam takie kartki:


Z "Niezbędnika pani domu":
Zacieki wapienne ze szklanych naczyń usuwamy za pomocą sody.

czwartek, 7 lutego 2013

Wyjazdowo

Poszliśmy dzisiaj z Patrykiem na wieczorny spacer po moim rodzinnym mieście - nocą wszystko jest ładniejsze... Było po 17 i z zamknięciem sklepów miasto umiera. Chcieliśmy zjeść pączka z czekoladą, ale nie udało nam się znaleźć żadnej otwartej cukierni. Na rynku bałam się wyciągnąć aparat z torebki... Po ulicach wałęsały się grupki wyrostków... Czułam się niekomfortowo i obco. Naprawdę cieszę się, że udało mi się ułożyć życie gdzie indziej.
Miejscowość była bardzo zniszczona po II wojnie światowej. Jedyna interesująca budowla w mieście to kościół parafialny, no może jeszcze wieża ciśnień (nieoświetlona nocą) i kilka kamienic.




  

Do murów zamku dobudowano w ostatnich latach wieżę. Szczerze - nie wiem po co, bo miejsce raczej dalej straszy...

 
Po powodzi w 1997 roku wybudowano nowy jaz na Odrze i odnowiono małą śluzę. Na obsłudze śluzy pracował po wojnie mój pradziadek Antoni.


Na koniec zdjęcia z placyku przed Urzędem Miasta. Stał tutaj kiedyś pomnik - gwiazda, na cześć Armii Radzieckiej... siadaliśmy często na jej schodach podczas długiej przerwy w liceum...




Pingwinowi dorobiłam drugi szalik, bo mi się trafiła tutaj czerwona włóczka.


Jutro wracamy już do domu :)